Witajcie!
Dzisiejszy będzie wpis o podkładach – tych znanych, lubianych, do których częściowo i ja się przekonałam i wśród których mam swoich stałych ulubieńców. Będę chciała je przybliżyć tym kobietom, które z jakichś powodów, wciąż są niezdecydowane na ich zakup. Czas rozwiać wszelkie wątpliwości! Na pewno każda z Was zna te podkłady przynajmniej z widzenia. Zapewne większość ma/miała przynajmniej jeden z nich w swojej kosmetyczce. Ja postaram się je opisać ze swojej perspektywy, bez obietnic, bez mydlenia oczu, same fakty – nie zawsze wygodne.
Pierwszy podkład (kolejność przypadkowa), który jest jednym z najlepiej ocenianych oraz najczęściej kupowanych podkładów w ogóle, a już na pewno rządzi w przedziale podkładów rozświetlających – Bourjois Healthy Mix. Można by rzec klasyka. Mój odcień to 55 wybrany z pośród 6 propozycji koloru. Przyznam, że zastanawiałam się czy go w ogóle kupować ze względu to moją cerę, która jest mieszana z tendencją do przetłuszczania się w strefie T. Bałam się, że używając podkładu rozświetlającego uzyskam niechlujne świecenie skóry twarzy. Dodam, że był to mój pierwszy podkład rozświetlający – wcześniej wybierałam matowe i kryjące. Na samym początku rzucił mi się w oczy, a raczej nos:) prześliczny zapach! Naprawdę wyjątkowo przyjemny. Kiedyś nakładałam go palcami, w tej chwili już używam pędzelka. Ale muszę podkreślić, że w moim przypadku oba sposoby sprawdzają się ok. Okazuje się, że przy cerze mieszanej w przypadku podkładu BHM rozświetlenie to… rozświetlenie, a nie świecenie jak żarówa, co ma często miejsce w przypadku tego typu podkładów. Bardzo się tego obawiałam, jak się potem okazało niepotrzebnie:) Po jego użyciu na twarzy widać jakby minimalne drobinki brokatu i właśnie to daje ten efekt glam shine. Efekt subtelny, delikatny, ładnie wyglądający na mojej twarzy. Krycie BHM należałoby określić jako przeciętne, w kierunku przyzwoitego. Chyba, że macie spore niedoskonałości cery, które chcecie zakryć, wtedy jednak proponuję użyć podkładu kryjącego, a efekt rozświetlenia uzyskać za pomocą rozświetlacza Glamour Shimmer z Wibo o którym wspominałam kilka wpisów wcześniej.
Opis produktu:
„Rozświetlona i ujednolicona cera do 16 godzin**, dzięki formule wzbogaconej z ekstraktu z owoców: jabłko – przedłuża młodość, melon – nawilżenie, morela – blask. Ujednolica i rozświetla cerę od wewnątrz dzięki krystalicznym pigmentom. Delikatna i świeża tekstura łatwo wtapia się w skórę i nie pozostawia na niej śladów. ** Test skuteczności na 30 kobietach. Najlepszy rezultat uzyskany na 10 ochotniczkach. Nie podrażnia. Nie zatyka porów. Testowany dermatologicznie”.
Cena: ok 60 zł
Pojemność: 30ml
Plusy:
– zapach
– dostępność
– bogata gama kolorów
– konsystencja
– naturalne rozświetlenie skóry
– brak wysuszania skórek
– stały kolor w ciągu dnia (nie ciemnieje)
– wygoda w użyciu
– brak efektu maski
Minusy:
– średnie krycie
– przeciętna trwałość
– słabe matowienie
Moja ocena: 7/10
Kolejny podkład, również rozświetlający to Max Factor Skin Luminizer Foundation dostępny w 5 odcieniach. Posiadam nr 60. Zapach? Jest w porządku, ale nie zachwyca tak jak Bourjois Healthy Mix. Konsystencja? Dosyć gęsta. Opakowanie? Super eleganckie! Bardzo mi się podoba, tworzy naprzemiennie ułożone paski białej bazy, której zadaniem jest właśnie rozświetlanie cery.
Podkład od Max Factor chyba jednak mnie nie przekonał do ponownego zakupienia. W jego przypadku to świecenie jest jednak trochę zbyt zbliżone do przetłuszczenia skóry i efekt rozświetlenia nie jest dla mnie satysfakcjonujący. Czytałam o nim bardzo wiele dobrego, ale mój ci on chyba nie będzie. Krycie oceniam na przykładzie swojej cery jako słabe. Nie jest to jakiś bardzo zły podkład, mam go i czasem używam, ale po prostu są od niego lepsze podkłady, do których mam większe zaufanie. Cera cerze nierówna więc na pewno warto go kupić i sprawdzić na własnej skórze – dosłownie 😉 Może akurat?
Opis produktu:
„Podkład Max Factor Skin Luminizer zawiera innowacyjną formułę złożoną ze składników pielęgnujących oraz delikatnie rozświetlających drobinek, które zapewniają skórze promienny wygląd. Perłowe pigmenty rozjaśniają skórę, natomiast zawarte w podkładzie elastomery przepięknie odbijają świtało, nadając twarzy wypoczęty wygląd. Formuła Skin Luminizer zapewnia skórze subtelne rozświetlenie i lżejsze krycie, wyrównujące koloryt skóry oraz drobne niedoskonałości”.
Cena: ok 60 zł
Pojemność: 30 ml
Plusy:
– dostępność
– efektowność opakowania
– wygoda w użyciu (niezawodna pompka)
– brak efektu maski
Minusy:
– brak zdrowego rozświetlenia (świecenie skóry)
– nietrwałość
– b. słabe krycie
– możliwość rolowania i pozostawiania tzw. placów na twarzy
Moja ocena: 4/10
I ostatni dziś opisany przeze mnie podkład to Miracle Match także od Max Factor. Miałam na niego chrapę już od kiedy pojawił się na rynku (sierpień 2015), ale jakoś nigdy nie było nam pisane żeby się spotkać:) Do czasu. Podkład dostępny w 6 odcieniach, mój to nr 80 (kupiony zupełnie na chybił trafił). Byłam pewna, że kupiłam zbyt ciemny odcień i będę go mogła używać tylko latem kiedy się lekko opalę, ale okazało się, że Miracle Match doskonale stopił się z moją skórą, tworząc jednolity, ładny odcień. Sama byłam w szoku, że tak fajnie to wygląda:) Dodatkowo na korzyść przemawia dość dobre krycie. Krycie, które nie daje efektu maski i nie wygląda sztucznie. Po Bourjois Flower Perfection to mój drugi ulubiony podkład. Podobnie jak Healthy Mix daje ładny, zdrowy, świetlisty wygląd. Na dzień dzisiejszy nie widzę u niego większych minusów oprócz jednego. Zapach. Masakra 🙂 Najbardziej śmierdzący podkład ever. Serio.
Opis produktu:
„Podkład Miracle Match w niezwykle inteligentny sposób łączy średni stopień krycia i transparentne wykończenie makijażu. Skóra zyskuje idealne ujednolicenie przy równoczesnym nawilżeniu. Formuła podkładu zawiera cząsteczki odbijające światło, dzięki którym niedoskonałości są niewidoczne. Efekt to idealnie zdrowy wygląd skóry o wyrównanym kolorycie, doskonała podstawa perfekcyjnego wyglądu”.
Cena: ok 60 zł
Pojemność: 30 ml
Plusy:
– dobre krycie
– ładne, zdrowe, rozświetlenie
– dopasowanie się do naturalnego koloru skóry
– brak efektu maski
– wygoda w użyciu
– przyzwoita trwałość
– satynowa konsystencja
Minusy:
– „zapach”:) który na szczęście po nałożeniu zanika
Moja ocena: 8/10
To była pierwsza część mojej subiektywnej oceny o wyżej wspomnianych podkładach do twarzy. Niebawem kolejna część, na którą już teraz zapraszam 😉
Buziaki,
Martini Cosmetics :*
Z drogeryjnych podkladów jedynie Revlon spelania moje oczekiwania. Nie jest jednak tak wspaniały jak Nars Sheer Glow – mój ulubieniec :)!
Super kolekcja, muszę właśnie też kupić sobie jakiś podkład i tym postem mi pomogłaś;) Mam Revlona, ale one są dość ciężkie na codzienne używanie.
hmm z tych żadnych nie miałam ;P ale ogółem nie lubię naszych podkładów ;P
Nie miałam żadnego z tych podkładów, jednak z podkładami, jak ze wszystkim jest tak, że najlepiej przetestować je na swojej własnej skórze. Znam wiele doskonałych podkładów, które u koleżanek okazywały się bublami i odwrotnie.
Ostatni podkład z chęcią wypróbuję , jak jest tak dobry , zapach nie ma dużego znaczenia , ale dobrze że znika zaraz po nałożeniu ;*
Miałam podkład Healthy Mix, ale niestety się nie polubiliśmy. Zużyłam, bo zużyłam ale na pewno do niego nie wrócę. Ścierał się, ciemniał na twarzy i do tego potrafił się nieestetycznie zważyć 🙁
Z podkładami tak już jest, że ile cer tyle różnych reakcji na kosmetyk. Niestety, nie zawsze zadowalających.
Wow! Sporo tych podkładów! Max factor używałam kiedyś i byłam z nich zadowolona. Obecnie używam podkładów z L’oreal i Revlon. Również sa świetne! Pozdrawiam
Ja właśnie mam chrapkę na Revlon Photo Ready 🙂 Bardzo jestem ciekawa jak się u mnie sprawdzi.
swietny przeglad podkladow, ja zawsze mam kolorowy zawrot glowy jezeli chodzi o to jaka marke wybrac 🙂
Dziękuję:) Oj trzeba przyznać, że kupienie nowego (trafionego) podkładu to nie lada wyczyn hehe;) Każda kobieta o tym wie:) Rodzaj, firma i jeszcze odpowiedni odcień! Masakra 😉