Witajcie !
Dzisiaj na blogu przeczytacie na temat luksusowej, złotej bazy pod makijaż z efektem BB. Tak jak kiedyś wspominałam moja kolekcja perłowych baz od Bielendy powoli się powiększa, ale czy to znaczy że wszystkie które dotychczas kupiłam zostały moimi osobistymi hitami? Niestety, ale opisywany dziś kosmetyk to jak na razie najsłabsza baza z Bielendy ze wszystkich które do tej pory testowałam. Dlaczego? Zapraszam na ciąg dalszy wpisu.
Zasada, że nie wszystko złoto co się świeci sprawdziła się w tym przypadku idealnie. Baza podobnie jak swoje perełkowe „kuzynki” zamknięta jest w szklanej przezroczystej buteleczce z dozownikiem, dzięki któremu złote perełki przemieniają się w płynną konsystencję. Kosmetyk wygląda bardzo efektownie i luksusowo, ale jak wiemy wygląd to nie wszystko – szczególnie w przypadku kosmetyków kiedy to liczy się głównie działanie. Chociaż my kobiety zwracamy przecież uwagę także na estetykę i zapach produktów po które sięgamy. Pod tym względem Bielenda spisuje się na piątkę – cieszy nos i oko.
OD PRODUCENTA:
CENA:
Około 30 zł
POJEMNOŚĆ:
30 ml
MOJA OCENA:
5/10
Ogólne działanie bazy oceniam jako średnie ponieważ nie jest to jakaś wyjątkowo nieudana wersja, która na przykład spowodowała przykre niespodzianki na mojej twarzy. Po prostu baza nie zrobiła raczej NIC aniżeli COKOLWIEK. Na plus oceniam fakt, że kosmetyk delikatnie wygładza, wyrównuje koloryt skóry i troszkę przedłuża trwałość makijażu, ale niestety już nie tak spektakularnie jak ma to miejsce w przypadku pozostałych perłowych baz z Bielendy. Konsystencja jest dosyć tłusta, ale w przypadku mojej mieszanej cery nie miałam problemu ani z z jej rozprowadzeniem, ani z wchłonięciem. Mogę nawet powiedzieć, że kosmetyk doskonale nawilżył przesuszone miejsca mojej cery, a przy tym absolutnie nie spowodował jej przetłuszczenia w strefie T.
Z kolei jeśli chodzi o słabe strony Magic Base to podstawową jest fakt, że po nałożeniu na nie ma tutaj mowy o żadnym efekcie BB, a więc stosowana samodzielnie na twarz zupełnie nie spełnia swojej roli. Niestety może także nie współgrać z każdym podkładem i trochę zapychać skórę. Krótko mówiąc kosmetyk teoretycznie można sobie albo darować, albo zainwestować w inną wersje np. Nude Base czy Glow Essence które w mojej ocenie spisują się dużo lepiej i jest mniejsze ryzyko, że i u Was okażą się bublem. Mimo, że omawiana dziś baza tonująca z efektem BB nie zrobiła na mnie szczególnego wrażenia to jednak mam zamiar zużyć ją do samego końca i polować na kolejne perłowe bazy, które póki co nadal bardziej zachwycają aniżeli rozczarowują 🙂
Jakie są Wasze ulubione bazy z Bielendy? A może znacie jakieś fajne bazy z innej firmy, które biją na głowę te perłowe? Przy okazji zachęcam Was do odwiedzania i obserwowania mojego konta na Instagramie.
Buziaki,
Martini Cosmetics :*