Witajcie !
W ostatnim poście wspominałam o hennach opartych wyłącznie o naturalne składniki. Henny firmy Khadi oraz Swati, które są stałym kosmetykiem w pielęgnacji oraz koloryzacji moich włosów. Dziś przedstawię Wam hennę co do której mam wiele wątpliwości i po którą ja osobiście już nigdy nie sięgnę:/
O ile Khadi to w stu procentach roślinne, naturalne składniki bez konserwantów, bez syntetycznych wzmacniaczy koloru i innych „ulepszaczy” o tyle np. henna Cameleo firmy Delia jest ziołową, naturalną henną, ale … niestety tylko z nazwy. Można się o tym przekonać zagłębiając się w jej obszerną listę składników, która aż przyprawia o zawrót głowy.
I co tam znajdujemy? A no na przykład:
Phenoxyethanol – konserwant, który ma na celu zabezpieczyć produkt przed bakteriami. Ale co się okazuje – to także substancja, która może spowodować wypryski na skórze. Z kolei w połączeniu z innym składnikiem, dioksanem (1,4-dioxane) wówczas nabierała właściwości rakotwórczych! Phenoxyethanol jest bardzo szkodliwy w okresie laktacji oraz ciąży. Jego połknięcie, wdychanie, wchłanianie przez skórę może nawet spowodować poważne uszkodzenie w obrębie układu rozrodczego i niekorzystnie wpływać na płód.
Geraniol – substancja zapachowa, która znajduje się na liście potencjalnych alergenów. W przypadku spożycia jest bardzo toksyczna.
Hexyl cinnamal – nienasycony aldehyd aromatyczny imitujący zapach jaśminu. Znajduje się na liście potencjalnych alergenów.
Benzyl salicylate – środek (pochodzenia chemicznego) nierozpuszczalny w wodzie, za to rozpuszczalny w alkoholu i w oleju. W kosmetyce stosowany jako substancja zapachowa lub środek absorbujący promienie słoneczne (UVB). Znajduje się na liście potencjalnych alergenów. Podobnie jak Linalool czy Eugenol, również zawarte w omawianej dziś hennie.
Ethylhexylglycerin – składnik uzupełniający, konserwant; pochodzenia chemicznego.
Disodium EDTA – kolejny składnik pochodzenia chemicznego używany m.in. jako regulator lepkości w końcowym produkcie. Często jednak bywa zanieczyszczony i działa rakotwórczo, dodatkowo podrażnia skórę i błony śluzowe. Nie wolno go stosować w czasie karmienia piersią i ciąży.
Co to wszystko ma wspólnego z naturalnymi, niechemicznymi składnikami??? Nie mam pojęcia. Sama nieświadomie użyłam henny z Deli myśląc, że mam do czynienia z czymś naprawdę zdrowym i delikatnym dla moich włosów. Efekt? Koszmar. Włosy zaczęły mi wypadać jak oszalałe, były bardzo przesuszone i trudne do rozczesania. Kolor co prawda okazał się zadowalający, ale to chyba jedyny plus:/ Natomiast nie utrzymał się on długo, może z dwa tygodnie. Cena farby (dostępnej w 12 odcieniach) jest bardzo przystępna ok. 9zł, więc może kusić. No i mnie skusiła. Pierwszy i ostatni raz.
Tak więc wybierając hennę zawsze zwracajcie uwagę na jej skład ponieważ tylko on potwierdzi czy zapewnienia producenta o jej nieszkodliwości dla włosów są prawdziwe.
Moja ocena: 2/10 (za ładny kolor)
Buziaki,
Martini Cosmetics :*
dzięki za recenzje, jestem w ciąży i się zastanawiałam czy mogę tym farbować. chyba wyrzuce do śmieci w takim razie
W ciąży polecam henne Khadi 🙂
W sumie na opakowaniu nie ma, że jest zupełnie naturalna, ale dużo tej chemii napchali. Moje włosy by ucierpiały ;/
Dawno temu też dałam się nabrać na taką pseudo hennę i też mi włosy wypadały.